Gdy ktoś bliski zmaga się z uzależnieniem, naturalną reakcją rodziny jest strach, bezsilność i desperacja. Pojawia się potrzeba „wstrząśnięcia” tą osobą, zmuszenia jej do leczenia, postawienia sprawy jasno. W dobrej wierze padają więc słowa: „Albo terapia, albo się wyprowadzasz”, „Jeśli nie przestaniesz, stracisz rodzinę”, „To twoja ostatnia szansa”.
Choć intencje są zrozumiałe, presja, groźby i ultimata bardzo rzadko prowadzą do trwałej zmiany. Często dzieje się wręcz odwrotnie – utrwalają mechanizmy uzależnienia i oddalają osobę chorą od leczenia.
Uzależnienie to nie brak silnej woli, lecz choroba, w której psychika uruchamia silne mechanizmy obronne. Gdy osoba uzależniona czuje się atakowana, zagrożona lub stawiana pod ścianą, jej organizm reaguje jak w sytuacji zagrożenia.
Pojawia się:
zaprzeczanie problemowi,
racjonalizowanie („inni piją więcej”),
agresja lub wycofanie,
kłamstwa i obietnice bez pokrycia.
W takiej sytuacji celem nie jest zmiana, lecz ochrona nałogu, bo to on – paradoksalnie – daje chwilowe poczucie bezpieczeństwa.
Często mylimy stawianie granic z szantażem emocjonalnym.
Ultimatum brzmi jak kara: „Jeśli nie pójdziesz na terapię, przestaję cię kochać / pomagam / być obok”.
Granice brzmią inaczej: „Nie mogę dłużej żyć w ten sposób. Dbam o siebie. Jeśli nie podejmiesz leczenia, zmienię swoje zachowanie”.
Granice nie mają na celu zmuszenia drugiej osoby do zmiany – one chronią zdrowie psychiczne bliskich. I paradoksalnie to właśnie one częściej prowadzą do refleksji po stronie osoby uzależnionej.
Presja:
pogłębia wstyd i poczucie winy,
wzmacnia myślenie „i tak jestem beznadziejny”,
zwiększa ryzyko sięgania po substancję jako ucieczkę,
niszczy zaufanie i relację.
Osoba uzależniona zaczyna walczyć nie z nałogiem, ale z rodziną. A bez relacji leczenie traci jeden z najważniejszych filarów.
Zamiast straszenia i nacisków warto:
mówić o swoich uczuciach, nie o winie drugiej osoby,
nazywać fakty bez oceniania,
zachęcać do rozmowy, nie do obrony,
proponować pomoc, a nie kontrolę.
Czasem największym wsparciem jest konsekwentna, spokojna obecność i gotowość do pomocy wtedy, gdy pojawi się choćby cień gotowości do leczenia.
Wielu bliskich czeka na moment, w którym osoba uzależniona „sama będzie chciała”. W praktyce gotowość do leczenia rzadko pojawia się nagle. Częściej jest efektem:
zmęczenia nałogiem,
utraty kontroli,
bezpiecznej przestrzeni, w której można przyznać się do słabości.
Presja zamyka tę przestrzeń. Zrozumienie i jasne granice – pomagają ją otworzyć.
Jeśli rozmowy w domu prowadzą do konfliktów, a emocje są coraz silniejsze, warto skorzystać z pomocy specjalistów. Terapia – także stacjonarna – daje nie tylko wsparcie osobie uzależnionej, ale również rodzinie, która często jest równie wyczerpana jak sam chory.
Uzależnienie nie znika pod wpływem strachu. Zmiana rodzi się tam, gdzie pojawia się bezpieczeństwo, zrozumienie i realna pomoc.
A website created by
ab-media.pl